Jaga-Kora. Szlakiem kurierów beskidzkich.

Zapoznaj się z legendą


Czas marszu: 4 godz.
Odległość: 16 km
Poziom trudności: średni


Ważne linki:
  Jan Łożański - informacje o jednym z kurierów szlaku Jaga-Kora
  Jaga-Kora - opowieć o szlaku




Wojna trwała krótko i zakończyła się klęską. Nastały czasy okupacji niemieckiej, początkowo jeszcze mało opresyjne i niezorganizowane. To wtedy Beskid Niski był świadkiem masowych, spontanicznych ucieczek z kraju na zachód. Najkrótsza droga prowadziła przez Węgry i korzystali z niej wszyscy ci, którzy mieli pieniądze, spryt i odwagę. Miejscowi pomagali lub byli obojętni, a uciekinierzy byli najczęściej nieprzygotowani do ciężkiej wędrówki przez góry, stąd wyprawy nierzadko kończyły się tragicznie.



Z czasem niemiecka administracja okrzepła, a do niej i surowej przyrody stojących na przeszkodzie chcącym nielegalnie przekroczyć zieloną granicę, dołączyli mieszkający w przygranicznych wsiach Ukraińcy, którzy za obietnicę utworzenia Wolnej Ukrainy donosili na Polaków przeprawiających się przez granicę.
Utworzenie polskiego rządu na uchodźctwie oraz Armii Krajowej wymusiło konieczność utrzymywania stałej łączności, którą zapewnić mogli jedynie kurierzy gotowi podróżować
z okupowanego kraju na zachód, a kierunki było dwa: Szwecja lub Węgry.


W kierunku południowym zorganizowano wiele szlaków, a jeden z nich zaczynał się we Wróbliku Szlacheckim, by przez Rymanów-Zdrój i okoliczne beskidzkie lasy dotrzeć do granicy w Jasielu. Docelowo prowadził do Budapesztu
i funkcjonował do 1942 roku pod nazwą "Jaga", a następnie po reorganizacji jako "Kora".

Każdy ze szlaków miał swojego mistrza, któremu powierzano najcenniejsze dokumenty lub pieniądze, który przeprowadzał najważniejszych uciekinierów lub przenosił najcenniejszą broń. Takim człowiekiem na tym szlaku był Jan Łożański ps. Orzeł, który przemierzył go 45 razy, a swe wspomnienia zawarł w książce opisującej swe kurierskie dzieje.



By zachować pamięć o tych czasach i ludziach, w 2012 roku wytyczono szlak turystyczny Jaga-Kora biegnący z Rymanowa do Jasiela, o długości 27 km, prowadzący przez bezdroża Beskidu Niskiego, rzadko uczęszczanego, ale urokliwego pod względem krajoznawczym. Istnieją zamierzenia, by przedłużyć go na Słowację, którą kurierzy także przemierzali pieszo, aż do nadgranicznej stacji Gorany na Węgrzech, skąd do Budapesztu podróżowali już pociągiem. Pokonanie go w całości jednego dnia jest bardzo trudne, ale zawsze można wybrać jego fragment i choć w wyobraźni poczuć się jak beskidzki kurier 80 lat temu.


My wyruszyliśmy z Rymanowa-Zdroju, by pokonać jedynie krótki odcinek szlaku prowadzący do kapliczki kurierskiej na leśnym dziale, która kiedyś była ważnym punktem orientacyjnym i przedsionkiem domu dla wracających do kraju.
Kurierzy w swej wędrówce unikali otwartych przestrzeni, ale wytyczony aktualnie szlak prowadzi [dla walorów widokowych] odkrytym zboczem nad istniejącą tu kiedyś Wołtuszową, skąd rozciąga się piękna panorama na przedgórze i kręcące się wiatraki, by następnie leśnymi duktami zmierzać w kierunku południowym aż do leśnej asfaltowej drogi, którą to przez Deszno powróciliśmy do punktu wyjścia.

Proponowany szlak można potraktować jako punkt główny programu lub jako dodatek do wizyty w miejscowości uzdrowiskowej, jaką jest Rymanów-Zdrój. Gwarantuje on ciszę, samotność i piękne widoki. No może poza 25 maja, kiedy to na szlaku pojawią się ultramaratończycy, którzy będą tu walczyć ze swymi słabościami.

Polecamy.

Po szczegóły odsyłamy do mapy, jednocześnie zachęcając do skorzystania z klawisza F11.


Copyright: D&W Salamon. Cieszyna 2016